Wigilijny felietonik
W tym roku udało nam się z żoną całkiem nowoczesne a bezbożne gender, bo kolację wigilijną przygotowałem zupełnie sam. Nie był to niestety nasz feministyczny manisfest, zdarzyło się tak zupełnie przypadkiem z przyczyn szczerze niezaplanowanych. Miałem więc okazję docenić mądrość i roztropność moich przodków, po których odziedziczyłem przepisy potraw i zdolności kulinarne. Wszystko dało się przygotować szybko w niespełna 3 godziny i to zupełnie tanio. Współczuję kobietom, które aby sprostać wymaganiom swoich, stworzonych do wyższych celów, samców alfa, muszą brać urlopy, gonić po supermarketach, stać półtora dnia przy garach, by później w 20 minutowej przerwie przed zmywaniem tychże garów, cieszyć się konsumpcją. A, zapomniałem dodać, że jak na bezbożników przystało z menu świątecznego wyeliminowaliśmy ryby. Żona nie je zwierząt, a mnie cieszy nowa świecka tradycja. W tym roku, aby mieć coś w panierce, kupiłem sobie panierowany ser Hermelin — jest to i tak wykroczenie przeciw wegańskim normom, które mnie na szczęście nie obowiązują. Jak już mówiłem, uwinąłem się szybko, tak że pozostało mi jeszcze bardzo dużo czasu na tradycyjne granie w World of Tanks (niestety, Wargaiming nie sponsoruje tego tekstu, choć chciałbym).
Oczywiście nie można Świąt Bożego Narodzenia spędzić tak zupełnie bezrefleksyjnie, zapominając o jego korzeniach, o jego religijnej wymowie. Bóg, co prawda, nie stał się człowiekiem, ani tym bardziej nie narodził się na Ziemi, bo za pewne, jeżeli jest, ma na uwadze również miliony pozaziemskich światów i po prostu nie zaangażowałby się osobiście akurat w nasz ludzki bajzelek. Jednakże nie od tego pochodzi przecież nazwa tych świąt. Nazwa Boże Narodzenie bierze się z tego, że w tym dniu właśnie wyemitowano w Polsce po raz pierwszy Kevina i na pamiątkę tego wydarzenia, oglądamy go co roku. Kevin oglądany co roku w Wigilię jest dokładnie tym samym Kevinem, którego oglądaliśmy po raz pierwszy, tak więc oglądamy go nie tylko na pamiątkę tamtego wydarzenia, ale za każdym razem oglądamy go po prostu ponownie i jest to zupełnie to samo wydarzenie, co za pierwszym razem. Nie pytajcie mnie jak to działa, bo jest to wielka tajemnica. Zdrowego i radosnego oglądania!
(MW)
Brak komentarzy do “Wigilijny felietonik”